SKM – to jak nazwa wskazuje kolej miejska. Ale w Trójmieście powinna się nazywać SKTM, bo łączy kilka miast – Gdańsk, Sopot, Gdynię. A poza tym okazało się że w weekend jeździ dużo rzadziej i kiedy sobotnim porankiem po raz kolejny spojrzałam na zegarek, zrozumiałam – jednak się spóźniam.
Sama jestem trenerem. Nie lubię, kiedy grupa się spóźnia, bo wtedy trudno jest rozpocząć zajęcia i .. proces. Ale tym razem to ja byłam tą grupą. No cóż, pomyślałam – przynajmniej go uprzedzę. I napisałam sms – „Tomek, dojeżdżam do Sopotu, spóźnię się o 10 minut. Viktoriya”. Za chwilę otrzymałam odpowiedź – „Ja też”.
I tak się zaczął warsztat „Coach Prowokator A” 🙂 Kiedy już wszyscy dojechali na miejsce – okazało się, że znajdujemy się 10 m od słynnego krzywego domu, jest piękna pogoda, pachnie morzem, a nasz sala jest przytulna i zastawiona książkami. Kawa zrobiona. Wchodzi trener – i pilne oko kobiet zauważa: hmm, pomarańczowa koszula, pomarańczowe skarpetki – prowokacja!
Włącza wesołą energetyczną muzykę, zaczynamy. Poznajemy się, opowiadamy o sobie i o tym, co wiemy o coachingu. Robimy ćwiczenia – bardzo różnorodne, czasami zadziwiające (zakleiłeś kiedykolwiek pustą kopertę skierowaną do siebie samego?), odgrywamy siebie z pozycji różnych ról życiowych.
Cały czas toczy się żywa dyskusja – czego potrzeba, aby być dobrym coachem? Mówimy o stanie wewnętrznym, umiejętnościach, przekonaniach. Zapisujemy wyniki na flipcharcie. A na tym wszystkim Tomek rysuje duże czerwone serce. I dalej nas prowokuje:
– No tak, dobrze. Coach prowokator umie: korzystać z intuicji, słuchać, słyszeć, być spostrzegawczym, jest elastyczny, ma poczucie humoru, kreatywność, refleks, panuje nad emocjami…
– A kto to wszystko tak potrafi? Na raz?! (głos na Sali).
– Wiecie, chciałem was zniechęcić – widzę, że już mi się to udaje (Tomek).
– Aha. Taaaak. Teraz już wszystko jasne. To dlatego jest w programie coaching prowokatywny A, B i C. Pewnie „B” – to zdecydowanie terapia po „A”. Najlepsi adepci na „C” – nareszcie dochodzą do stanu, w którym przyszli początkowo na „A” i odzyskują dystans (ten sam głos).
W przerwie poszłam na MOLO. Pięknie. Nowa infrastruktura portowa. Teraz jest więcej miejsca na żaglówki i statki. I na łabędzi. Słońce, morze, piasek. Turyści z aparatami – zawsze robiące takie same zdjęcia. Sopot ma swój urok.
Znowu prowokacja na sali. Gościmy Franka Farelly’ego. Co prawda tylko na nagraniach – ale poświęcił nam dużo czasu. Oglądamy najciekawsze fragmenty z Warsztatów Mistrzów, Tomek przerywa – omawia, tłumaczy. Widzimy jak te same osoby, siedzące na „gorącym krześle” przy Franku, zmieniają się po roku. Jak skuteczna może być metoda prowokatywna.
Przez te dwa dni pracujemy intensywnie – w dwójkach, trójkach, czwórkach, cała grupą w kole. Trenujemy postawę, testujemy narzędzia. Jest przy tym sporo śmiechu i dystansu. No choćby taka instrukcja do ćwiczenia:
„Obwiniaj klienta. W żartobliwy sposób uczyń klienta „odpowiedzialnym” za wszystko, co zdarzyło się przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Lub – obwiniaj życie za problemy klienta. Wszystko inne i wszyscy inni są odpowiedzialni za to, co się z nim dzieje (biologia, hormony, astrologia, poprzednie wcielenia, bracia, pochodzenie, ciśnienie atmosferyczne, edukacja, kobiety, system, telewizja…)”.
Takie szkolenie. Więcej już nie opowiem;) Przetestuj.
Viktoriya Trudnowska (trener)