Dla osób z klasycznym podkładem psychologicznym, terapeutycznym czy coachingowym podejście prowokatywne może wydawać się wolną amerykanką. Zwyczajnie klasyczne podejścia bazują do pewnego stopnia na założeniu…że istnieją założenia pozwalające na zmianę i osiągnięciu celów.
My coachowie prowokatorzy, przyznajemy jedynie, że czasem wypracowanie jakiś założeń czy odczuć ułatwia osiągnięcie celów. Innymi słowy, nie interesują nas przekonania, interesują nas wywoływane reakcje, organoleptycznie sprawdzamy:
Czy klient broni siebie i swoich rozwiązań? Usiłując wykazać jego bezradność i winę.
Czy klient testuje i bada swoją rzeczywistość? Wprowadzając zamieszanie i przerysowane opisy
Czy klient działa zamiast myśleć o działaniu? kwestionując jego postępy oraz…znaczenie problemów.
Czy klient oszacował ryzyko i jest gotowy do jego podjęcia? Wyolbrzymiając zagrożenia i niemoc klienta.
Czy klient angażuje się w relacje? Wprowadzając zmienną intensywność własnych zachowań.
Czy klient wyraża pozytywne uczucia? Przejmując na siebie role analityka, krytyka i sceptyka, doprowadzając je do absurdalnych rozmiarów oraz prezentując niewerbalne oznaki sympatii.
Czy klient radzi sobie z paradoksalnością życia? Prezentujemy skrajnie odmienne i sprzeczne treści i zachowani.
Innymi słowy wierzymy, że znaczeniem naszej komunikacji nie są nasze słowa, czy zachowania ale reakcja klienta. W tym wszystkim, choć często odnosimy się do przeszłości i przyszłości jako naturalnych zasobów i przestrzeni życia klienta interesuje nas chwila obecna i zachowanie w niej prezentowane.
Tu jest punkt przeniesienia ciężkości pomiędzy klasycznymi podejściami a prowokatywnością. Aby dobrze prowokować:
1. Interesuje nas klient, a nie nasz system ideowy. Innymi słowy zamiast mieć koncepcje na czym polega rozwój, stawiamy na to, żeby klient prezentował odpowiednie reakcje a nie prezentował werbalnie czy niewerbalnie rezonującą z nami potwierdzającą nasze zdanie ideologię.
2. Interesują nas reakcje klienta, a nie wrażenie jakie sprawiamy. W coachingu prowokatywnym często deprecjonujemy siebie, czy prezentujemy zachowania odmienne od oczekiwań czy obiegowo mówiąc kultury osobistej czy podstaw autoprezentacji. Tym samym wywołując brak zaufania klienta do osoby coacha, oraz opinii. Raz podajemy absurdalne rozwiązania, czasem półabsurdalne czy ćwiartki prawdy, a nawet używamy apodyktycznie narzucanych praktycznych rozwiązań po to by za chwilę je kwestionować…
3. Interesuje nas postawa prezentowana z problemem reakcje czy stan klienta w kontekście problemowym, a nie prezentowany problem. Wierzymy w klienta na tyle, żeby zastanawiać się tylko nad uaktywnieniem jego możliwości a nie nad realnością czy powagą problemów. Tą ostatnią i tak przerysujemy..klienta zaś bacznie obserwujemy „co on tak naprawdę robi tu i teraz?”
4. Interesuje nas rozwiązanie, a nie potwierdzenie metodologii.Nie interesują nas pozytywne sygnały nt naszej metodologii, one i tak występują samoistnie z przypływem humoru. Klient nie musi dostrzegać logiki i sensu naszych działań, my nie musimy jej tłumaczyć. Interesuje nas ten punkt w którym klient stwierdza „ale o co chodzi? zrobiłem, to już dawno za mną”, ale nawet wtedy prowokujemy, by klient docenił swoje rozwiązanie oraz szukał nowych wyzwań.
Piotr Jaczewski